Wszystko drożeje – jak „zmodernizować” domowy budżet?

ważna wiadomość

Redaktor naczelny Karol Jaszewski

0 udostępnij na FB

To, że inflacja rośnie i praktycznie nie da się jej dogonić, jest sprawą oczywistą. Tylko nie da się już wytłumaczyć szefowi, że kolejna podwyżka jest niezbędna. W końcu i jemu zapewne nie jest łatwo. Pozostaje nam modernizacja domowego budżetu i zadbanie o codzienne oszczędności. Jak się do tego zabrać?

Policz dochody

Na dobry początek policz wszystkie swoje dochody i to pozyskiwane z każdego źródła. Teraz uświadom sobie, że Narodowy Bank Polski przewiduje, że do końca tego roku średnia inflacja będzie wynosić około 10%, przy czym najsilniej odczujemy ją w trzecim kwartale. Proste, jeśli do tej pory twoje koszty życia wynosiły 5000 złotych, w kolejnych miesiącach potrzebujesz o 500 złotych więcej. Oczywiście najpiękniej byłoby nie być zmuszonym do zmieniania czegokolwiek, dlatego pomyśl, czy jesteś w stanie uzupełnić swój budżet o taką kwotę.

Budżet to podstawa

Zacznij od uporządkowania swojego portfela i zwyczajnie zabieraj się za zrobienie budżetu. Podstawa to przegląd wyciągu z konta, to forma zbliżona do spisywania wydatków, a konieczna na etapie konstrukcji budżetu. Taki budżet to plan dla twoich pieniędzy. Spisz koszty stałe, opłaty, abonamenty i subskrypcje. Zastanów się, z czego naprawdę korzystasz, a co jest zbędnym zbytkiem. Następnie przyjrzyj się kolejnym wydatkom.

Żywność będzie droga

To bezdyskusyjne. Ukraina jest wielkim spichlerzem Europy, a rolnicy nie bardzo są tam teraz w stanie obsiewać pola. Rosjanie z kolei to producent komponentów do nawozów. Niemcy już panicznie wykupują olej, ale to niewiele da, bo największe podwyżki będą dotyczyły pieczywa, a tego na zapas nie kupimy. Nie ma wyjścia, pora przypomnieć sobie lata niedoborów, gdy wszystkiego brakowało. Teraz towaru nie zabraknie, ale będzie zwyczajnie drogi, dlatego nauczmy się planować jadłospis, przetwarzać, zamrażać i dbać o to, aby nie marnować jedzenia.

Co z tym prądem?

Tak, to kolejna podwyżka, która na nas czeka. Nasze rachunki wzrosną do końca roku o około 25%. Z tym tak łatwo nie wygramy, ale warto podjąć próby, zaczynając przede wszystkim od starannego przyjrzenia się twojemu dostawy i taryfie. Warto dostosować opłaty do naszego trybu życia i jeśli w tygodniu pracujemy intensywnie, zdecydować się na taryfę weekendową, która obniży nam nieco ceny. Przede wszystkim opanujmy odruchy: gaszenie światła przy wyjściu z pomieszczenia, gotowanie jednej szklanki wody w czajniku i pilnowanie, by w naszej lodówce nie zbierał się nadmiar lodu.

Rozrywka? W domowym zaciszu

Według ekonomistów nie powinniśmy wydawać na rozrywki i kulturę więcej niż 10% naszego budżetu. Tylko, w kryzysie to zbyt dużo, dlatego pora na rezygnacje z jadania w restauracjach i kupowania kawy w drodze do pracy. Domowe gotowanie ze znajomymi może być równie dobrą zabawą. Podobnie, jak korzystanie z tańszej rozrywki, która oferują domy kultury i biblioteki. Za ich utrzymanie płaca samorządy, a więc bilety w nich są bardzo dostępne, a wydarzenia często w niczym nie ustępują tym komercyjnym.

Transport. Bolączka finansowa

Przy obecnych cenach paliwa, które raczej na pewno znacząco nie spadną, trudno o oszczędności na transporcie. Jak zwykle, doskonała opcja to podwózki sąsiedzkie i przyjacielskie, bo gdy pracujemy blisko sąsiada, naprawdę nie opłaca się uruchamiać dwóch aut. Inna metoda, to przynajmniej jeden dzień w tygodniu, w który dojeżdżamy do pracy spacerem, jeden dedykowany spacerowi i może jeden na pracy zdalnej? To wszystko przełoży się na spore oszczędności.

Niepewne czasy, pewna poduszka

Pomyślmy, dwa lata temu nikt nie wpadłby na to, że z powodu nowej choroby zostaniemy zamknięci w domu. Ba, miesiąc temu nikt nie wróżył wojny w naszych najbliższych sąsiadów. Czasy są niespokojne, dlatego trzeba być przygotowanym na kolejne niespodzianki. Nic nie uspokoi cię lepiej niż pieniądze na funduszu awaryjnym i oszczędności, które pokryją koszt dwóch, trzech miesięcy naszego utrzymania.

Czytaj również

?>